Nie chciałam być wścibska, aczkolwiek kwestia tego, dlaczego jeden z naszych kolegów przytaszczył ze sobą do biura jeża w pudełku po bananach był czymś, obok czego raczej trudno jest przejść obojętnie. W dodatku sami zainteresowani wyszli mi naprzeciw, kiedy starałam się niepostrzeżenie wślizgnąć do biura i zająć sprawą Wynagrodzenia pracowników oddelegowanych do Ciechocinka wciąż oczekującego na wklepanie w system. Czekające od wczoraj, którym miałam się zająć dzisiaj, przed rozpoczęciem właściwej pracy, aby uniknąć zaległości i opóźnień, ale zamiast tego wszystko poszło nie tak. Spóźniłam się, jeszcze tylko pogłębiając swoje opóźnienia i nie trafiając na manager Martynę tylko dzięki temu, że okazała się najprawdopodobniej jeszcze bardziej po czasie niż ja. Powinnam teraz zająć się tym, po co to przyszłam, czyli wklepywaniem w klawiaturę danych dotyczących Wynagrodzenia pracowników oddelegowanych do innej placówki, a tymczasem zostałam postawiona w sytuacji, w jakiej nigdy jeszcze nie byłam.